Czas cudów!
Żyjąc długo z autystykiem pod jednym dachem przyzwyczajamy się do jego zachowań i ograniczeń. Popadamy w rutynę. Rozumiemy się bez słów ( u nas dosłownie i w przenośni). Nie oczekujemy spektakularnych zmian, choć nadal chodzimy na różne terapie, ćwiczymy w domu i staramy się uczyć. A jednak w zupełnie niespodziewanym momencie coś się zmienia. Tak było z wydmuchiwaniem nosa. Już straciłam nadzieję, że kiedykolwiek Bartek opanuje tę umiejętność, a on w okolicach szóstej klasy wydmuchał nosa jakby robił to od zawsze. Drugą czynnością, której nie mógł opanować było zawiązywanie butów. Kiedy był mały przy kupowaniu obuwia nie raziło, że to ja mu je zawiązuje (komentarze raczej były miłe). Potem wpadłam na pomysł i kupowałam mu buty na rzepy. Kiedy jednak ostatnio poszliśmy na rolki spotkała mnie bardzo niemiła reakcja innych ludzi, kiedy to zakładałam i wiązałam rolki chłopakowi, który ma 180cm wzrostu. Zaczęliśmy unikać miejsc , gdzie zwykle jest dużo ludzi, albo zakładałam mu już rolk