Idziemy na zakupu
Bartek ostatnimi czasy bardzo urósł. Nie jest już" moim małym synkiem", którego bez problemu podrzucałam w basenie.Chłopaczysko mnie przerosło i musimy korygować różne zachowania. Np. On teraz nosi parasol, gdy pada deszcz i to ja opieram się na jego ramieniu (na razie próbujemy wprowadzać te zmiany.....bardzo powoli, przecież nie co dziennie pada deszcz).
Oprócz zmian w zachowaniu niestety przyszedł czas na zmianę garderoby i tu zaczynają się schody.
Do tej pory chodziliśmy do sklepów z odzieżą dziecięcą i w dość miłej atmosferze przymierzaliśmy ubrania.
Teraz przyszedł czas na odwiedziny młodzieżowych sklepów, które nie są przyjazne. A to za sprawą wystroju jak i "muzyki", a raczej nieznośnego hałasu. Ja ledwie wytrzymuje, a co dopiero Bartek..
Przymierzyliśmy okołu dwudziestu par spodni , z dziesięć kurtek i po dwóch i pół godzinie wszyscy mieliśmy dość tych zakupów. Bartek zniósł hałas i przymierzanie całkiem dobrze, choć miał bardzo nieszczęśliwą minę. Jednak nie zatykał uszu, nie kwękał, ani nie popłakał się. Ukoiliśmy jego zmęczenie filiżanką gorącej czekolady. Poza tym był bardzo zadowolony ponieważ dostał kapelusz , jak jego wierny przyjaciel Chudy.
Rozbawił mnie gdy przeglądał się w lustrach i szybie w kawiarni, strojąc przy tym zabawne miny. Potem porównywał swój kapelusz z kapeluszem przyjaciela. Już dawno nie widziałam go tak zadowolonego z otrzymanego prezentu.
Oprócz zmian w zachowaniu niestety przyszedł czas na zmianę garderoby i tu zaczynają się schody.
Do tej pory chodziliśmy do sklepów z odzieżą dziecięcą i w dość miłej atmosferze przymierzaliśmy ubrania.
Teraz przyszedł czas na odwiedziny młodzieżowych sklepów, które nie są przyjazne. A to za sprawą wystroju jak i "muzyki", a raczej nieznośnego hałasu. Ja ledwie wytrzymuje, a co dopiero Bartek..
Przymierzyliśmy okołu dwudziestu par spodni , z dziesięć kurtek i po dwóch i pół godzinie wszyscy mieliśmy dość tych zakupów. Bartek zniósł hałas i przymierzanie całkiem dobrze, choć miał bardzo nieszczęśliwą minę. Jednak nie zatykał uszu, nie kwękał, ani nie popłakał się. Ukoiliśmy jego zmęczenie filiżanką gorącej czekolady. Poza tym był bardzo zadowolony ponieważ dostał kapelusz , jak jego wierny przyjaciel Chudy.
Rozbawił mnie gdy przeglądał się w lustrach i szybie w kawiarni, strojąc przy tym zabawne miny. Potem porównywał swój kapelusz z kapeluszem przyjaciela. Już dawno nie widziałam go tak zadowolonego z otrzymanego prezentu.
Tego wsparcia na ramieniu Syna oraz niesionego przez Niego parasola zazdroszczę - musisz czuć się wyjątkowo!!
OdpowiedzUsuńA odnośnie sklepów, to masz rację - gwar i hałas potrafi zmęczyć i zirytować. O ile przyjemniej byłoby robić zakupy bez muzyki albo przy akompaniamencie spokojnych dźwięków...