Upały, jagody i zsiadłe mleko
"Nie możesz zatrzymać żadnego dnia, ale możesz go nie stracić". Ostatnio taką dewizę przeczytała w internecie i jak każda rzecz oczywista , uświadomiła mi niezmienność przemijania. Po raz kolejny zadałam sobie pytanie "Co ja właściwie tu robię, a jeśli robię to po co?". Świat w którym dorastałam istnieje w mojej pamięci i nie przeczę,że za nim tęsknię. Inne były pory roku, bardzo wyraziste. Lato było nie tak upalne jak teraz i nie tak krótkie. Na letnim stole pojawiały się pierogi z jagodami , zsiadłe mleko lub zupy owocowe.Całe dnie biegało się po łąkach, kąpało w rzece a wieczorem rozpalało się ognisko i piekło ziemniaki. Teraz siedzimy w mieście, czekamy aż upał się zmniejszy. Od czasu do czasu na basen, bo tam najbezpieczniej niż nad okolicznymi zbiornikami wody. Może jeszcze na lody, koniecznie do klimatyzowanego pomieszczenia , a wieczorem można wreszcie pojeździć na rowerze. Pierogów nikomu w taki upal nie chce się lepić więc muszą wystarczyć jagody z cukrem w miseczce,a na obiad kefir z ziemniakami z koperkiem.( bo jak wiadomo z mleka w kartonie nie da się zrobić zsiadłego tylko zepsute mleko). No czas skończyć z narzekaniem i zapełnić chwilami dzień "żeby go nie stracić" , ale zatrzymać w pamięci.
Piękna dewiza. Chciałabym zawsze o niej pamiętać...
OdpowiedzUsuńJa też! Ale to czasami takie trudne.
OdpowiedzUsuń