Ostatni dzień zimy.








Pożegnaliśmy zimę bez topienia Marzanny, ale w sposób sportowo - spacerowy. Pojechaliśmy na wycieczkę do lasu. Pogoda , jak to tej zimy , wiosenna. Było słonecznie w miarę ciepło, choć od czasu do czasu wiatr przypominał nam, że to jeszcze zima. Zakończyliśmy nasz spacer tradycyjnie w "Różanej chatce", gdzie Bartosz delektuje się frytkami, a ja naleśnikami z żurawiną i serem. Zwykle do tego zestawu pijemy firmową herbatę z sokiem malinowym, ale tym razem ja napiłam się grzanego piwa z goździkami i pomarańczą.
Bartek odkrył w sobie pasję robienia zdjęć, więc każdy spacer jest udokumentowany. Choć ja od kilku lat bardzo niechętnie daje się sfotografować, tym razem pozuje mu chętnie, bo mój syn oznajmił, że chce fotografować ludzi, a nie przyrodę. Cóż było robić, chcąc nie chcąc stałam się" modelką".
Co do sportowej części naszych wypraw to ciągle próbuje przekonać go do chodzenia z kijkami, ale z marnym skutkiem. Szkoda, bo ja uwielbiam maszerować z kijkami.
Zima 2014/15 była łaskawa. Nie zmroziła nas, ani nie zasypała śniegiem. Jednak udało nam się pojeździć na łyżwach i ulepić bałwana.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Opowieść ojca przez mongolskie stepy w poszukiwaniu cudu" - Rupert Isaacson

Twoje dziecko jest inteligentne.

"Maria i ja"